/rys.pdf

			bp Grzegorz Ryś
Homilia
Gdybyśmy chcieli poszukać słowa na Eucharystię, która otwiera 
sympozjum o nowej ewangelizacji, to nie moglibyśmy znaleźć lepsze-
go słowa niż to, które właśnie padło, i które jest z dnia (Mi 7, 14–15.18–
20; Ps 103; Łk 15, 1–3. 11–32). Nie wiem jak wy, ja mam ciągle takie do-
wody od Pana Boga, że najlepsze są czytania z dnia. Wystarczy czytać 
z Kościołem. Słowo zawsze jest na czasie. 
Ewangelia na sympozjum o ewangelizacji to 15 rozdział Łukasza, 
który bywa nazywany Ewangelią w Ewangelii. Niektórzy mówią tak, 
że gdyby z całej Ewangelii chcieli mieć jeden rozdział, to musiałby to 
być piętnasty rozdział Łukasza. Oczywiście na ten piętnasty rozdział 
składają się trzy przypowieści. Autorzy Lekcjonarza chcieli trochę za-
oszczędzić na czasie w celebrowaniu Eucharystii, więc dwie wyrzucili. 
Szkoda. Bo te trzy przypowieści są ze sobą bardzo pięknie i głęboko 
związane. 
Jest najpierw przypowieść o zgubionej owcy i o pasterzu, który zo-
stawia dziewięćdziesiąt dziewięć owiec i idzie szukać jednej. Następ-
nie przypowieść o zgubionej drachmie i o kobiecie, która ma dziesięć 
drachm. Jedna jej zginęła, więc ona wymiata dom, szuka tej jednej, 
która zginęła. I wreszcie jest przypowieść o ojcu i o dwóch synach. 
Myślę, że to sympozjum jest wiernym komentarzem do piętnastego 
rozdziału Ewangelii Łukasza. Tu jest wszystko, co można powiedzieć 
o nowej ewangelizacji.
Po pierwsze, ewangelizacja zawsze jest zwrócona do osoby. Te 
wszystkie przypowieści pokazują koncentrację na jednej osobie. Pa-
sterz, który ma dziewięćdziesiąt dziewięć owiec przy sobie, nie może 
spać spokojnie, bo nie ma tej jednej. Ta jedna, której nie ma, burzy cały 
jego spokój ducha. Będzie chodził i szukał, aż wreszcie ją przyprowa-
dzi. Kobieta ma dziewięć drachm – to nie jest jeszcze tak źle – ale ta 
jedna jej zginęła! I wszystko się nie liczy. Ewangelizator to ktoś, kto 
przeżywa w sobie taki niepokój. Nie zadowoli go to, że jest obok niego 
dziewięćdziesięciu dziewięciu. Tam jest ktoś, kogo nie ma, a powinien 
bp Grzegorz Ryś14
być. To jest jedna z zasadniczych myśli, którą jeszcze Paweł VI wy-
raził: ewangelizacja dotyczy osoby. Dopóki nie myślicie kategoriami 
osoby, wszystko, co robicie, nie jest ewangelizacją. Ewangelizator nie 
przelicza głów. Nie myśli liczbami. Myśli osobami. 
Łukasz – tak to przynajmniej wynika z jego Ewangelii – był właśnie 
takim ewangelicznym i ewangelizacyjnym człowiekiem. Ile u Łuka-
sza jest takich przypowieści, które mają za bohatera właśnie osobę! 
Wszystkie najpiękniejsze elementy w człowieku ujęte w jednym boha-
terze są u Łukasza. Mateusz kocha zbiorowe przypowieści, a u Łuka-
sza zawsze jest osoba. Wrócimy do tego na pewno w naszych rozwa-
żaniach w czasie tego sympozjum.
Wewnętrzny związek, jaki łączy te trzy przypowieści, jest oczywi-
sty, mianowicie wszystkie one mają bohaterów indywidualnych. Ale 
jest między nimi związek jeszcze głębszy, bardzo piękny: zgubiona 
owca, zgubiona drachma i dwóch synów. Owca zgubiła się daleko 
w górach. Drachma zgubiła się w domu. Dwóch synów: jeden zgu-
bił się daleko, drugi zgubił się w domu. Dlatego ta przypowieść jest 
nazywana niewłaściwie, gdy nazywana jest przypowieścią o synu 
marnotrawnym. Już głupszej nazwy nie można wymyślić dla tej przy-
powieści. W ogóle nie była powiedziana ze względu na tego, który 
poszedł. Przeczytajcie sobie wstęp do tych trzech przypowieści. Wstęp 
jest taki, że szemrali na Jezusa, czemu jada z grzesznikami i celnikami. 
Więc nie ma problemu z celnikami i grzesznikami, bo oni są przy Je-
zusie. Jest potężny problem z tymi, którzy szemrzą, bo nie rozumieją 
tego, jak ktoś z daleka mógł wrócić. I przypowieść jest opowiedziana 
ze względu na tego drugiego. Nie z powodu tego młodego, który ma 
swoje grzechy młodości. Dzisiaj czytałem sobie tłumaczenie tego tek-
stu dokonane przez św. Hieronima i ono ma takich pięknych szczegó-
łów wiele, na przykład: ten młodszy nie jest tam nazwany młodszym, 
tylko dorastającym. Co pokazuje, że jest jeszcze przed maturą, młody, 
gniewny. „Ojciec, daj pieniądze” – i poszedł. Nawet nie wie, co robi. 
Ale ten starszy to jest prawdziwy „gangster”. I problem jest oczywiście 
z tym starszym. On jest zgubiony, choć jest w domu. I zupełnie nie wie, 
dlaczego jest w domu. Może od tego młodszego różni się tylko tyle, że 
się przyzwyczaił. Może jest mu całkiem wygodnie. Ma wszystko. Ale 
jedno jest pewne, nie ma w nim ani miłości do ojca, ani nie ma miłości 
do brata. Nie ma w nim nic. Jest, bo jest. Dlaczego tu jesteś? No, nie 
wiadomo dlaczego. Ponieważ nie wie, dlaczego tu jest, to w pewnym 
Homilia 15
momencie właśnie wszystko mu się odbija pretensją: całe życie ci słu-
żę, nigdy mi nic nie dałeś. On w ogóle nie ma poczucia sensu tego, co 
robi. Jest cały czas napięty. Ma poczucie, że go to wszystko strasznie 
dużo kosztuje, a on nic z tego nie ma. Po co tu, chłopie, siedzisz? To 
są ludzie, do których z definicji jest zwrócona nowa ewangelizacja. To 
o nich przede wszystkim chodzi.
No i jeszcze jedna rzecz istotna –na czym polega kłopot z tym po-
wracającym? Wraca człowiek dotknięty Bożą łaską, ojciec go przyjmu-
je, no i powstaje pytanie, czy jest go gdzie wprowadzić? Dla ojca jest 
oczywiste, że nawrócenie tego młodszego nie jest kwestią tylko pry-
watną, która się rozgrywa tylko między nim a synem. Dlatego ojciec 
zastawia ucztę, zbiera ludzi, zbiera wspólnotę, żeby ten młody czło-
wiek miał gdzie wejść. To jest oczywiste, bo jeśli kogoś Pan Bóg do-
tknie łaską, to ten człowiek może się rozwijać w swojej wierze jedynie 
w Kościele. Dlatego w Lineamentach do Synodu o nowej ewangelizacji1 
mówi się wprost, że kwestia ewangelizacji to jest kwestia eklezjolo-
giczna. I to jest bardzo mocne stwierdzenie. To, czy się ewangelizacja 
w ogóle może powieść czy nie, zależy od tego, jaki mamy Kościół, ja-
kim rzeczywiście jesteśmy Kościołem. Ta przypowieść pokazuje, że 
tu może być problem. Jest człowiek, w którym Bóg uruchomił jakiś 
bardzo ważny proces, ale on nie zostaje przyjęty przez własnego brata. 
Jego własny brat nie potrafi się ucieszyć tym, że on wrócił. I co, nie 
możemy razem przy stole siedzieć? Znaczy, nie będziemy razem ce-
lebrować Eucharystii, nie będzie jakichś rzeczywistych więzów mię-
dzy nami. Twoje nawrócenie to twoja prywatna historia, nie chcę mieć 
z tobą nic wspólnego! Więc nic się nie uda. Znaczy, uda się na końcu 
to, że będzie zgorszenie, zgorzknienie i nie wiadomo co jeszcze. Gdzie 
są te wspólnoty, do których możecie człowieka dotkniętego łaską 
wprowadzić? Gdzie są te wspólnoty w Kościele? Gdzie on się będzie 
rozwijał, jeśli nie będzie tych wspólnot? Gdzie jego wiara będzie się 
pomnażać? To jest trzeci motyw, na pewno będzie wracał w tym sym-
pozjum, przynajmniej w tym, co ja będę mówił.
Jeszcze taki okruch na koniec. Dzisiaj uderzyła mnie piękna róż-
nica w tłumaczeniu św. Hieronima słów: „a gdy był jeszcze daleko, 
ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciwko 
1 XIII Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, Nowa Ewangelizacja 
dla przekazu wiary chrześcijańskiej. Lineamenta, Watykan 2011.
bp Grzegorz Ryś16
niego”. Wiecie, jak Hieronim to przetłumaczył? „Ujrzał go jego ojciec 
i poruszony miłosierdziem wybiegł naprzeciw niego”. Misericordia 
motus – poruszony miłosierdziem wybiegł naprzeciw niego. Śliczne! 
Śliczne! Bo to nie jest tak, że ojciec wzruszył się, bo miał już swoje lata. 
Człowiek jak się starzeje, to czasem zaczyna płakać. Cóż, poruszyło 
tatę. Nie! Poruszony miłosierdziem – to jest niesamowicie głęboki mo-
tyw w ojcu. To jest miłość, która jest miłosierna. Jest w nim miłość, 
która jak mówi pierwsze czytanie: rzuca nasze grzechy jak kamień 
w głębokości morskie. Tylko wtedy, gdy wykonacie taki ruch, to mo-
żecie wyjść i kogoś uściskać takiego właśnie, jaki jest. Inaczej się tego 
nie da zrobić, bo to nie jest kwestia emocji. Niech żyje św. Hieronim za 
wrażliwość w tłumaczeniu słowa Bożego! Amen.